We’ve updated our Terms of Use to reflect our new entity name and address. You can review the changes here.
We’ve updated our Terms of Use. You can review the changes here.

urorur /​/​/ formoNIC

by uroruro

/
  • Streaming + Download

     

1.
2.
3.

about

uderzając się w czoło wśród ciał leży dowód
a sama ziemia wyparowała ot tak sobie poszła
chwieję się lekko mieszkam w idealnym sześcianie
mój raport będzie całkowicie od rzeczy biednie
ubrany kłóci się ze sobą bez przerwy od urodzenia
albo jeszcze wcześniej wahania małej czapeczki
nastrojony mężczyzna bardziej pijany niż zwykle
połyka książkę krystyny janickiej surrealizm
około południa podczas doświadczenia skręcam
zawracam uginam się pod ciężarem tradycji sumo
wszystko jeszcze raz od nowa dostrzec przewrócić
wędrować bez końca leżąc na kanapie po ważnym
wypadku wśród zarośli hałasu natury wywróconych
pionków jakiejś dziwnej gry której reguły zmieniają
się co trzydzieści sekund ona jest jak dwa tygodnie
wakacji na jamajce jak we śnie odejmujemy część
przyjaciół obcinamy im włosy uszy wszystkie palce
piją redagują znikają ładują naboje do swoich broni
przestrzennie i czasowo kilka kamiennych tablic
stosy liści pozbawionych kolorów nie ma trąbek
nie mam dość bycia nikim uderzam się w czoło
mam spuchnięte myśli dół pod drzewem po babce
do ust włożyć dobry powód na samym czubku oba
biurka z szufladami pełnymi niezwykłych notatek
niewygodne fotografie na pusty żołądek marnie
wyposażone atelier na skraju świata powiększam
zdjęcia przedstawiają cierpienie destrukcję śmierć
dekoruję kradzioną biżuterią ślady szminki serducha

granice świata nic ci nie jest otwieraj się
to proste namiętne awantury niczym ścieki w
rynsztoku otwierają umysł na niestereotypowe
zagrania w polu karnym przeciwnika krater w
samo okienko idziemy prosto do snu koniec
badań jaki jest numer boczny maszyny którą
jesteś łamanie karków ukryte przyczyny by
żyło się ciężej bardzo grzeczny chłopczyk w
podkolanówkach przechodząc do następnego
poziomu traci jednak wszystko całą czystość
swą kto zawinił wracam z drukarni niebiosa są
całe poplamione tuszami rolki szmaty i ja
przemiana życia podczas gdy ja siedzę ty mnie
dusisz z całej siły elektryczny świecie na wylot
oddajcie puste karty do głosowania dajmy przez
to sobie wolność pastisz plagiat melodia wyryjmy
na wszystkim znaki czy to pioruny czy pusty
żołądek a w polityce śmierdzi także sikami na
tym koniec bo nic nie pamiętam kogoś obraziłem
albo zostałem pobity i okradziony nie wiem do
dzisiaj ściana czasu brudny talerz kwaśny kompot
rozkosz ciała ciężar drogiego sprzętu zwłaszcza
jego spalenia niebezpieczne przedmioty w tunelu
jako odskocznia od powszedniości dnia szarzyzny
drożyzny dotleniony i subtelnie zrównoważony na
czas jakiś wybiegłem z moich stron na błoto czy
jestem na dobrej złej ślepej drodze taborety płyny
zszedłem na ziemię pielęgnuję swoje grządki trzy
inne figury równie kłamliwe jak ja i pan komisarz

we mnie tak długo się wkłuwała igła i siła spadła
nie mogliśmy odnaleźć prawdy bolesna lekcja
nikogo tu nie ma na żądanie sędziego śledczego
wezwij karetkę piramidę ludzką czaszkę włosy
popraw wygląd jest ważny ma być chłodny i
hulać za oknem od czasu do czasu odgłos gongu
skrzypiec drzwi percepcji co z hukiem trzaskają
tylko raz na jedno życie zapomniałem że jadę
macham ogonem dygocząc tajemnice śniegu
dolegliwości gastryczne zbyt długie hamowanie
jestem ciężki i zimny mam paskudną mordę
niezbyt starannie wypolerowaną o oczach zgniłych
z kotwicami gdy sięgam pamięcią wstecz w tyłku
trzymam głowę kołysząc się drobnymi szybkimi
kroczkami okrążyła duszę cesarza w okularach
w jasnych pantalonach wedle ówczesnej mody
widzę cel ma związane ręce dwie wyspy wielki
rozum a w nim plan by poprosić monarchię o rękę
obrót statku zapewnia równowagę termiczną
pytanie musi być zadane co tam się naprawdę
wydarzyło na księżycu czy w twoich spodniach
zbity zbieg zmęczony i głodny o wnętrzu bogatym
w niezwykłe brzmienia zgrzyty dające do myślenia
na każdym czole data ważności właśnie tam hej
zjeżdżaj stąd bo ci przypierdolę tak że się nie
pozbierasz rzeka siedzi w nas także koniec świata
otwiera oczy na cmentarzu strzałki jak dobrze mieć
pewność kopia jest chmurą lunie z niej deszcz

patrzył na mnie cierpliwie pięcioma parami oczu
w przegniłych dachach w zmurszałej podłodze
katalog przedmiotów bagienne bramy miasta
kute pejczami pejzażyki gibkość brak kompleksów
wtedy wraz z tłumem uchodźców niemieckich
rodziców odbitych w lustrze nie zna granic poza
bombą może być małą co spadła sobie jeden raz
taka nocna jazda bez biletu z bąblami słów małych
wywijasów plecy jej drgnęły od nasennych prochów
śpiewaczka w dziewiątym rządzie pod murem
stali z zagipsowanymi ustami ciężarna osłupiała
zbliżam się do pięciuset stron maszynopisu a kiedy
jestem nich blisko krew poczęła mi odpływać
z głowy czułem że blednę kurwa one nie są moje
farmaceutka automatycznym ruchem walnęła
mnie małym kastetem i splunęła ruch kilka metrów
rozstawionych nóg kogo wtedy zbili ludzi duszono
gazami spalinowymi parę koni z zakrętu jakiś
kombinacji rozglądamy się z daleka widać wielki
kamień robaczek oczy ma dwie córki kariery nie
zrobił niestety równa ścieżka drzwi wchodzimy
genialnie gorąco niczym w piekarniku rodzina jest
dopełnieniem człowieka bezpieczny kolor trzecia
brandy ukośnie litery z objawami szczerej grypy
krzywy nochal dwa albo trzy podbródki trąby
klaksonów nowy karambol na szosie milczenie
trwało krótkie urządzenie do zamykania łodyg stu
kroków talerzy do latania trzask wątroby już

ruszył wprost we mnie testy chciał przeprowadzić
jakaś ręka znienacka wyrwała się z domu po
cięciu kapusty na mikromilimetrowe istnienie
poruszyły się białe rzadkie larwy najprostsza
droga żeby nas oszukać a potem połknąć kim pan
jest a pani a ja słowik chyba słownik ma czarne
sztywne włosy 600 stron część poplamionych
życiem raptem rzeczy stwardniały suma się nie
zgadza dwie nader do siebie podobne xxxxxxxxx
osobowości lecz skrajnie różne w gniewie
spotkałem raz w marzeniu mózg chciałem żeby
był mój ale on tylko się zaśmiał i odszedł nigdy
więcej nie powrócił a nazywał się rajmund
kolano nie jest prywatnym detektywem może
specjalną czcionką dodającą gazu obszerne
cytaty jęki fajne wydłużone o ponad połowę
nie można odlecieć masz to gdzieś przystań
owady skorpiony z tymianku z różańca błagać
przeprosić nastawione radio co mnie hamuje
odbiornik jak wiadro z wodą albo wata w uszach
taki faraon performer nienawidzący pokoju
robiący imprezy tylko w kuchniach lochach
przedpokojach w wielu gmachach jednocześnie
także w ruinach i w samym smoku no trudno
nie ma już biletów może okruszki albo chipsy
bombardujące lub zrzucające napalm jak ty
zajrzeć do światła innych umysłowych chorób
zaszyfrowane znaczenia ekstatyczne ssanie

credits

released May 13, 2017

license

all rights reserved

tags

about

uroruro Poznań, Poland

ala ra fo ra ba
ala ra fo ra ba
ala ro fa ra ba
ala ra fo ra ba
ala ra fe ra ba

ala ra fo ra ba
ala ra fo ra ba
aly ra fo ra ba
ala ra fo ra ba
ala ra fo ru ba

contact / help

Contact uroruro

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like uroruro, you may also like: