PRAGnini

by uroruro

about

PRAGnini poemat
luty 2023 Praga


przecież pacierz spadanie krzyk para traktor spadanie tak złożone że notatki na ten temat mają sześć kilometrów wysokości w pewnym momencie mocno złożony mówię do sługi bardzo od rzeczy ALE .podnoszę mu pensję dwukrotnie z falbanami na studolarówkach w moim wnętrzu ktoś pokonał się sam nogi moczę stając się małą literką "u" jak honorata transmitowana po śmierci zliczam się sam wielokrotnie niczym czołg przepiękny czerwony po wypitym kocie co płaczącą jest wierzbą zresztą trzykrotnie taniec fleszów banał długi zamontowany przez prawdziwego fachowca on produkuje archipelagi złożone z
popękanych rajstop resztek zwierząt przenikliwych krew przepływa jest w czekoladzie może w bio kefirze stanęło jednak na tym że pan z kiosku z gazetami myli kierunki niczym prawdziwy myśliwiec szerokokątny tak sobie piszę kiedy czas zmarszczył brwi podając gościom po bawarsku golonkę robioną przy owacjach na stojąco nagle ktoś wpadł na pomysł aby wymazać całość mamę boga filantropię spacerując do tyłu po pradze starej jak LILA marzę kawę parzę dla złodziei jutra andreas w skali jeden do pięćdziesięciu tysięcy muchomory je marynowane po zniknięciu będąc nadmiernie złożonym obgryzam ziemniaki przypalam potem się solę spowiadam odskakuję kołysząc się na nie swoje boki przełamałem lustra falbany tłuszcze ludowego wojska.wolno kapię sobie na wszystkie strony wagon się rozpada a w tym samym czasie w pewnej przepięknej toalecie rozwinąłem papieru rolkę potem drugą potem trzecią kupa to fascynujący temat może i przewrotny jak twój szalik żółty na drutach zrobiony przez babcię włóczka była tajemnicza akurat wtedy oglądała ciekawy bardzo serial przyrodniczy z gary newmanem w pomniejszej roli to jest śmiertelny taost-trans obraz bez malarza tylko broda dawca szpiku pod paryżem ale nie tym we francji tylko tym w tylnej kieszeni spodni dziecięcego planu iluminacje z głodu część filozoficzna korali dziadka ucieka przez cały trzeci zbyt długi akt opery śpiewak potrząsa się sam na czarcim poziomie mostu to ty jesteś moją rzeką ? rzeką postaci stopniuj problem a rozwiąże się sam szkło pęka jest lub było jak armia rezerwowa ropa wyciekła okulary znalazły swoje oczy tak bardzo chciało się gnać przed siebie dostrzegam larwę jest nieco przegrzana społecznie zaangażowana w burzenie starego nosa precyzji lecz nie o to tak naprawdę chodzi jest ring jest ring jest ring są pięści sędzia nie ma odwagi relacja z meczu to szczytowe osiągnięcie sportowej telewizji a wszystko mieści się w tak małym telewizorku w drewnianej obudowie kineskop mu się poci radośnie spać się chce na ramię broń po kawałeczku nie pamiętam już kto nauczył mnie czytać te wszystkie piękne mapy lecz najpierw należy się zgubić porządnie przykładowe załamanie nerwowe w krzyżowym ogniu pytań koszalin ulica pięknej marii mnóstwo śniegu z tektury*śmierdzę jak bukowina tatrzańska aresztowana z zimna sanitariusz mocno zapomniany dopiero teraz zamówione pół wieku temu pierogi w popiele wymyślił na nowo dodał pietruchy i krzyknął #podano do stołu# padamy jak muchy bo brak wody i tolerancji aksamity inne ujęcia przenikliwe zimno kroki na i pod schodami zdanie się kiwa autobus odjechał bo nie przyjechał tak samo dotyczy to mocy twórczych prawie wszystko jest na poziome tego czego nie ma a tylko się wydaje jak praga albo wcześniej berlin które z tych miast jest delikatniejsze albo które wcześniej wyparuje no które gdzie nastąpi większe zestrojenie które jest bardziej kiermaszem łuk podaje strzałę tańczę w niej albo ją jem na wąskim stole na przecięciu gdzie morski prąd oraz wskazówki zegarów szarpią klientów basem skrzypiec potem strzelił piorun i ponownie wylądowałem bez niczego na poznańskim grunwaldzie albo może pod odskoczę umocnię swoje pozycje nie nastawiam się na zysk zresztą przenigdy pieszo na okrągło później albo w-cale może kłótnia południowa rosną smarki szybciej niż rośliny płyną na talerzu swobodnie trzaskają drzwi ale tylko tyle nadal są zamknięte pozostaje pukać prosić znosić skomplikowane dźwięki rozbitej paralotni we wnętrzu deseru który jest trochę jak wspomnienia płoną te sny czy jednak wystarczy pożerać się nawzajem przez rękoczyny bez wstępu może z gwizdaniem czas także dekoracje zmienić tylko dźwig jest zajęty panno anno nagle strzał od środka wszystko przestawił niczym wór z brudną bielizną japończyków co prawda mamy swoje prawa ale zimno się robi także ciemno dożynki
przynoszą kolejnych spalonych protest jest wpisany w naszą bardzo rozległą już rozpacz nie do opanowania akacja ścieka dobrym śniadaniem lecz po co to wszystko po co kołnierz po co góry i rogalin ponoć smaczny udoskonalam się sam nie potrzebuję do tego powietrza nastawia się litania adoracja zegar się zrywa ucieka przed swoimi plecami trochę jak drugiego października tysiąc dziewięćset siedemdziesiątego głupiego może w gruzji albo ruinach dobrych obyczajów i zdrowego rozsądku tworzy się tajemnica spisek powstaje skreśleń czteropłatowych................marszczysz brwi ryj masz siny już po kolacji po recitalu aborcji po PO porcelanowe dywagacje bądź akta sprawy dotyczącej nas chodziło o spadek forsę dużo forsy pieniądze pieczywo wielobiegunowość wszystko wydałem w 15 minut na co ? tego nie wiem do dzisiaj jakiś port kupiłem albo kanał rzeczny cztery statki oraz pisaki te mam po dzisiejszy dzień zresztą jednym z nich piszę właśnie te słowa a może tamte oliwa a port do dzisiaj jest otwarty płyną statki odjeżdżają towary kradną cyniczni marynarze komu bije dzwon ? rozpada się rozkłada jak węglowodany albo alpejskie miasteczka korzystnie niby ulepione lecz to co stało się później zwłaszcza pożary przyniosło upadek i nędzę a kolejne pokolenia /tutaj tekst urywa się nagle a potem trip wskakuje w takie oto miejsce/ jestem pokrywą wyciekam a moje sznurki to wiadro stopni krosty reglamentowane przez powódź tysiąclecia albo inny mikro-kosmos z placu zabawy dla niegrzecznych niewygranych nagle zamarłem znaczy przejrzałem na oczy nie jestem tym samym człowiekiem dookoła siebie wiszą cysterny z piwem pionierskim które zawsze niosło radość lecz wszystkie kufle już dawno są wypite bądź nadgryzione albo nie do otwarcia to co stało się później jest jak krawat z nosa taki jak samoobrony w skośne czerwone paski tło pozostaje białe na zawsze współczesny cydr niezbyt jest dobry mało złożony brak mu idei zamorskich pradawnych korsarzy wymiany czułości i myśli tak tworzy się i umiera dzisiejsza mała tragedia jej rozwarstwienia przewodzą prąd prąd prąd prąd w tym bunkrze co dostałem od ciebie tak po prostu bez wyraźnego powodu mądrze się urządziłem kibel mam wielki teraz tak naprawdę siedzę na tronie nie muszę nigdzie wychodzić ani do nikogo się odzywać składam modele poprzednich dni robię sałatkę z tego co nadejdzie zapłaciłem rachunki za trzy jeziora z góry więc nie mam waszych zmartwień pożeram jagnię albo to ono mnie pożera wersje do negocjacji ale wybór jest trudny przynajmniej teraz kiedy adapter nadprzyrodzony zjeżdża na dół silosu po nowe płyty by słuchać świata świateł bez końca bo chcę więc zmierzam donikąd a jakże są takie momenty że świeca z ołtarza przeskakuje jak nie rzadko coś w rodzaju mózgu kartki są podarte jeszcze mocniej niż zazwyczaj one drą się same obłędnie różowe są od snu czasem wystają z nich rogi albo rowy okopy dymem wyścielone jest pierwsza wojna albo coś takiego jak sarin przecieram oczy ze zdumienia następna kawa zaparzona łyk jej pierwszy czternasty ołowiany zatrzask przyczajenia obrzęd z wędrówek kiedy miało się tylko trzy sekundy wiatr wiał potężnie ale nie ze środka jak teraz pasy którymi byłem wtedy przypięty zestaw chwil które wywróciły z pozoru poukładany los do góry nogami a one są lewe skromne uciszone przez garbaty kwartet dancingowy sposób musztrowania innych dwa zawijasy bez mostu który by to wszystko połączył i przywrócił sens słowom tym tym .mieszkam w betoniarce co ma dno jeziora w sobie oraz ostre szczyty mocno starych krowich gór gdzie turystów nie ma ponieważ ich jeszcze nie wymyślono konkretniej istnieje tylko prototyp jest w/na/fazie prób które potrwają ruski rok albo znacznie dłużej tyle tego motywu przynajmniej teraz starać się będę od tego prostego momentu nic nie NApisać może nawet dwukrotnie zatajam prawdę tworząc prawdy pół potem ćwiartkę wypijam ją duszkiem idę szlakiem przez mądry las pełen śmieci a w ich warstwach tańczą historyczne postacie od szuberta poprzez sznur rachmaninowa i śmietanę bedřicha cudownego po bad brains i ich nocne pantofle w uchu ropa kiedyś byłem z nimi na pewnej wystawie przybył wtedy także księżyc jeden z pięciu w militarnej oborze cięć i restrykcji wino piliśmy tańczyliśmy bardzo mocno psychiatryczny breakdance oto pomost radykalne drżenie skalny ogród a zarazem niedowierzanie że każdy dzień nowy jest niczym trzęsienie ziemi w listopadzie który jest wąski ciągnie się jak flaki z olejem zostało 18 dni jeszcze a ja już nie mam środków do życia muszę się sprzedać w tym celu zakładam stary szary bardzo mądry prochowiec wychodzę pod wieczór nisko pochylony zmierzam donikąd pociągiem specjalnym którym jadę na gapę ponieważ tak najlepiej smakuje życie jem skały jem skały ********* wydawnictwo bardzo nietypowe nadaje audycję w paru językach prawda jest taka że liczą się tylko trzaski leci butelka w moją stronę spada nie daleko od celu czyli mnie w jeszcze innej wersji gdzie bywam wnęką przeszkodą kamieniem skręcam w piżamie zapalam bardzo romantyczną nutę w swoich zreperowanych skrzydłach które ukradłem z kosmosu miałem jeszcze ostatnią seledynową kropkę żeby się z nim także z tobą rozliczyć ostatecznie wcale on czyli pan kosmos nie jest taki duży jak nam się wydaje taki pokój jeden z kuchnią i to ślepą skarpety hoduje ten kosmos w skrzyniach także kasety pakowane po cztery używa do tego czarnoziemu ale nie wiem skąd roślinkę podlewam życzliwości dla wszystkich teraz i później może zabraknie wreszcie kościołów lecz nie stanie się to z księgami niechaj są mądre w szóstym wcieleniu stałem raz na przystani jednocześnie płynąc bez brzegu ja ta szarańcza co postawiła ten most betonowy przy którym mieszkam teraz przez parę dni w gościnie u madame ai fen o dwóch magicznych przełykach wewnętrznych przepięknej melodii i porucznika dana co pokonuje świat za każdym razem inaczej tak szybko i w skrócie odbijam się od ściany wymalowanej przez niego ciekawymi detalami o detektywistycznym zacięciu a pałac jest po lewej i z każdą chwilą się oddala ja jestem gniewem rozstajem małej drogi rozkładam się dwuznacznie kiedy pierdzę jestem najszczęśliwszy w pewnym momencie który szybko się rozmnaża wchodzę do zamrażarki by żarliwie się modlić ponieważ spoconą mam duszę skopię wam tyłki przez kruchy mikroskop niedawno wykryto małe kruche drzewo wśród opadłych liści przyspieszył czas robakiem przez częste spawanie torów przy budziszyńskiej w poznaniu kto staje się odwodniony ten inaczej będzie płakał jak pokost ewentualnie woda utleniona wypita do kolacji bez świec trochę to może zbyt stereotypowe NICZYM więzienie dla radcy z moraw larwa śrubki pod obręczą powszedniości trzaska mózgami niewiniątek co wymyśliły rowerowe ścieżki z miejscami dla osób niepełnosprawnych oraz tych co połknęły książki techniczne bądź inne czarne naukowe a kiedy źródło wyschło sowa używając gwizdka zakończyła mecz pomiędzy snami ++++ a jakie są regulacje prawne tej opowieści może tamtej ++ + % wertepy jak morze egejskie dziczyzna wędzona dziennikarstwem śledczym wysypisko śmieci jako dom fajny albo nie ukłony dla twojej mamy mocne są te znaczki które odziedziczyłeś właśnie po horacym on żywił się owadami zręczność jego pojawiła się znikąd a się to tytuł od stachury edwarda zasypiam bo nos mnie boli nie bardzo chciał pójść z zębami na urodziny szarego zastępowego jego broda jest szkaradna niczym ustęp na dużym placu a kiedy a kiedy zbyt długo stroisz instrumenty odchodzę kłótnia jest ważna dla całości procesu kubek próżnia ślady wiele niepotrzebnych słów krów całujących się na zmianę to jest mój pogrzeb lecz nie ma mego ciała czy wyparowało ______patykapatykapatykapatyka patykapatykapatykapa tykapatykapatykapatykapatyka patykapatykapatykapaty ka patyka to sprawka naczynia pękają stroboskop wrzeszczy nurkując po pokarm ja się śmieję i utykam ja się skończyłem czy może ja się skończyło porozmawiajmy teraz między innymi o jego przegrodzie nosowej do dzisiaj nie wie gdzie to się stało a zwłaszcza dlaczego momentami nie bardzo się ze sobą łączy lecz na pewno te połączenia istnieją żółta popielniczka z wazeliną chłopską od spodu zamontowana na lustereczku lecz po co po copocopocopo dla zasady nie dalej jak wczoraj spotkałem ciebie na mieście w ten trudny czas marsz ku zmartwieniom klocek pękł na pół tam przy starych warsztatach gdzie wymyślono taWot i śpiewano czarne pieśni z których wyszedł wielki pies i mnie pogryzł jego sierść była stalowa język długi jak nie wiem szorstki do tego stopnia że w kałuże wpadam po całości jutro wydłubię sobie oczy w głośnomówiącym trybie ojcze nieprzejednany przepraszam za zbyt wiele może byśmy po prostu zrobili coś razem zdmuchnęli jezioro odwalili mokry taniec kiedy mówisz mi nagle że mam zniknąć z twojego życia spożywam zboże w wielkiej ilości rosnę szybko ty masz swoje sprawy a ja swoje w innych miejscach stawiamy przecinki drobne momenty przede mną skosy martwe obuwie kiedyś dyżurowało na zmianę przy pustych zwłokach w lombardii a jakże kozioł ofiarny to słowa donikąd w żadnym mieszkaniu na żadnym ze słońc zbyt powszednich aby założyć białą koszulę do obiadu albo wejść do schowka na resztę dni zauważyć można że świat się pochował betonowe nerwowe systemy przeorane walką w stadzie wilków albo szpilek sezonowych bitwa ma się dobrze całuje przełącza obraz na kolorowany brakuje mi odwagi kredek do oczu wielu z was skręcam teraz w lewo w uliczkę podkrążoną gdzie w czwartym domu ze starych gazet wenezuelskich mieszka indyk pęknięty na pół w społecznym czynie żaluzji zrujnowanych bo giełda najpierw przyspieszyła a potem do łóżka się położyła w milczeniu moje wykręty z zatrutego powietrza jednak gdyby monter czeluści był opłakiwany lepiej nabrałby nas wszystkich on żył przeciwko sobie krwi nie miał w żyłach tylko warzywa może zgniłe może nie tak czy inaczej deszcz to donica od ciebie zależy jakiej użyjesz ziemi oraz co w niej zasadzisz [][][][][] od zmysłów odchodzę po chwili jestem na drugiej stronie własnej męki gdzie po trzecim strzale płomienie mówią lecz niezbyt wyraźnie zajmują dość szybko metalową konstrukcję na zły wiatr albo liście i kiedy kołysankę zasuwa formacja kormorany raj ja się cieszę później jest spuszczane dopiero powietrze zimne truskawkowe jak amen w pacierzu przez pryzmat po za księżycami przez słomkę zagadkę poniżenie ktoś nie pamiętam już kto przyrządził nalewkę lecz nie wiem z czego ona była i dlaczego włosy jej słabe są w innym miejscu niż ja odkąd stałem się nikim a punkt wykręcił się na 88 stopni przy czym koryto rzeki domaga się ostatecznego rozliczenia chociażby poprzez łzy scena się odkręca wracamy skromni do bólu dłudzy jak manewry zgubieni ja idę w krzaki siku napinam i strzelam po czym tracę przytomność-------{ } { } { }-------w pewnym mocno odłączonym momencie hrabia o imieniu koniec ofiarował swoim poddanym fragment pralki automatycznej][][][która była przedłużeniem czarnej komnaty co według niektórych wierzeń równoległych do starej przypowieści babci stasi którą próbowałeś kiedyś uwieść być może właśnie z tego powodu dyndasz na lampie całkiem bez baterii całkiem jak zając z gitarą zamiast myśli lecz spodnie kopią bez przyczyny i znienacka ...trzy kropki i dzwoni owijki ty patrzysz ja nie owijam w bawełnę w liść zawijam pretensję jem grzyby oto protestu znak bo nie chcę już tej szafy wolę globus albo ryzę papieru zieloną wolną od wszystkiego przynajmniej w sobotę ~~~~dobra awangarda zawsze kończy się zmianą pieluchy wszyscy to wiedzą przecież także zły szeląg dwukropek:porwanie wspaniałe gacie w takich momentach frank zappa nic nie miał w zwyczaju mówić sam karmił się piersią nagle wrzask stodoła się pali także gasi gobelin jest mały schowany głęboko sekretne przejście poszły iskry w pół drogi przełączyłem guzikiem mateczkę.'.'.'.''..'''.'...'.''..trąci to wszystko przykrym filtrem stara mapa niedorozwojem oto rozłupana doba tak na niby pomiędzy pocałunkiem a płaczem w parku pełnym przepoconych roślin z plamami nikt nie oddycha tak jak ja pasemkami oraz na wszelki wypadek tutaj nasuwa się jeszcze jedna uwaga tymczasem dotycząca bijących kościelnych dzwonów otóż sądzę że są ze słoniny albo litości napad na bank pustych wrażeń prowadzę się źle albo wcale spadają liście i jabłka z drzewa życia unikaj formy naostrz sobie kły wyżej kubeł zimnej wody na majtki z lipy tymczasem starszy brat staje się cyniczny walczy o każdą piłkę im bardziej jest stracona tym bardziej jest nią zainteresowany słychać trzaski beznamiętnie to prawdziwi dranie z drugiej strony wisły korona spada z głowy jak jakiś jaśmin włóczęga tymczasowy co wpadł w wapno o wschodzie słońca......narzucam sobie nowe obowiązki kupię schron okop umocnienia te są mocno marynowane jak fala uderzeniowa w 1972 roku...syczę sobie swobodnie ale wielopoziomowo kielich wysadzany jest kamieniami oto prawdziwe obrzędy ludy podbite wyliniałe czakramy spakowane w [plastikowe wiaderka wybity mam ekran albo dwa farbowane łąki łoją nam skóry używają śrubokrętów najpierw podkręcam tempo głównie przez dodanie dwóch wysypisk śmieci 2 zimno deszcz się skrada małymi obłokami spadła mi noga oraz krocze dźwig zajechał drogę funkcjonariusz z rozbudowanym pióropuszem straszy mocne w gębach waćpanny wąska kultura kołtuniarza obowiązki wobec dziecka dynia krojona powoli fale eteru zakopałem paliwo oraz radio tranzystor na dwóch kółkach jest także wielofunkcyjna obwódka pełna pleśni od serów dyktatów jest nagły protest gigant się spóźnia jest wyróżniony bo nie oddycha nogami prawomocnym wyrokiem sadu z gruchami niższej instancji jadowity morski prąd porywa ogon dwukrotnie w skali roku na zegarze snu albo krzaku jednostronnych racji nagle mgła raban remont torów dwie dekady temu albo trzy******bezszelestnie ćwierka ptaszek na brytfannie morski piach wąski od emocji żegna się z nami na zawsze 200 km od zamku przed cegłą co śpi w kałuży dobrych zwyczajów taki jest koniec tych opowieści rytuał wąski lniany koronacja smutno mi pani nudzę się oszczędzam na wszystkim para jest w kotle no jak po prostu ujarzmiony spacerując to tu to tam cerując siebie dochodzę do wniosku że półwysep jest ogromny i żeby go schodzić potrzebuję plazmowego mazurka i kiszonych telewizorów słoik przewracam się w grobie mam kwaterę 3A zupę jem gdy łyżka się topi w szynoprzewodzie z dzieciństwa małe fragmenty rozgotowanych kartofli chłodzą mi umysł zwijam żagle odbijam się od muzyki ___trudno___ czasem bardzo idziesz rysować kreski nie wdychasz powietrza nie unosisz się a twój kąt nachylenia przypomina madryt o poranku większość śniadań świata ma robaka w swoich wnętrzach delikatnie montuję dwa takie na plecach gdzie przelatuje spóźnione już metro po kolanach w obojętnym gnoju matematycznych równań szybuje śrubokręt dekoracyjnie po nie swoim niebie jego było czarne ale się skończyło wyprowadziło się albo wyparowało w pełnym słońcu w szklance wody na szufelce to chyba tyle mam do powiedzenia rozwinę brystol zacznę kreślić zmiany a czym jest w końcu to pisanie. . .... . .zwijaniem dywanu w zawrotnej prędkości jednak w młodości jak zeznałby słodki sierżant piotr napięcie było większe owce milczały blokowały skutecznie drzwi przez które dotrzeć chciało miliard obgryzionych paznokci zginam się nie ma pałacu żegnam wszystko całość ciche momenty półprzytomności na stole operacyjnym w luxmedzie zwyczajnym suwałki przesunęły się w prawo o blisko trzy czwarte nadal jest zimno ale jest odrestaurowane strumienie skarpet stały się nieosiągalne wiatr się zniszczył kroma chleba eksplodowała ze starości jestem różowy w nosie przezroczysty mam pępek westchnienie kamień lecz maleńki nawet bardzo krąży po dzielnicach owrzodziałych jak morawy kurzawa wygłasza monolog z drewnianych słupów a kiedy ziewam potem drę zapisane karty pod ciśnieniem[]<>::<>[]stu atmosfer by można było dobrze wylądować pierścieniem ku górze co z sobą począć po napełnieniu środka izby dziecka gdzie wysokie ciśnienie determinuje wszystko znany już widok bokserskiego starcia w zajezdni brakuje drutu sierść jest gorszego gatunku niż przed rokiem całujemy się z pierścieniem ty jesteś dłutem zerwanym z parafii nic tu po nas zwężenie troska skarga wieprzy na spartakiadzie jest taki rodzaj leku ćwierkanie automatycznie staję na rzęsach podludzie kluski mniej złożone od atomu co rządzi na dzielnicy a pół tony dalej nagie okręty co działa mają w nas wycelowane pomniejszają cele by trudniej było trafić a zatopienie wyróżnia celowniczego opady kółek i kresek obfitością swoją przypominają granatowe spodenki w które ubrano mnie bym doświadczył pierwszej komunii śni mi się kłopot jest wielkości wiolonczeli na której gra teresa skacząc w nieznane jak jakiś laufer albo smoczek wewnątrz wąskiego budynku starość układa nowe koncepcje za pomocą wykwitów chłodu oraz dziwnego bóstwa co ma czajnik lat lubię dni parzyste fikają podczas samotnych spacerów do gwiazd chomiki zaczynają półautomatyczną mszę jest ona lekko ukruszona przypomina bardziej człowieka niż recepcję małego hotelu gdzie odprawia się gości na tamten świat myślę że minione potrafi się odwrócić by ostatni raz usiąść przy stole i zjeść ze mną śniadanie złożone z jajek z jajek kokardy liliowej i dwóch bardzo udanych przewodów myślowych po skończonym śniadaniu dawne zmywa naczynia potem znika na czas jakiś pomyślałem że w dwurzędowej marynarze czai się zło bardziej z lewej strony na piasku na plastiku w mgnieniu rzeki po za gramatyką i strugami deszczu pasikonik rozkazał powołać specjalną komisję która przerywa jak twój odbiornik on czegoś chce ale raczej nie chodzi tutaj o podwyżkę walcząc o honor taczki pełnej kwiatów ryczę oddając mocz panu bogu a przemarznięty świat niczym sanie na zlocie osób bez żadnych zainteresowań pada strzał leci patison niższego rzędu samochód mam w remoncie będącym procesem prowadzącym do zguby powoli bardzo skutecznie trochę podobnie do brwi które nudząc się komponując symfonię na czubek nosa mechanizm dociskają delikatnie tysiąc słów związanych mrozem jak cios poniżej pasa pudłowałem tak wiele razy że wyszła z tego bita podróż
o trzeciej nad ranem w ostrym słońcu nocy na wysypisku śmieci promieniujących jak z tego punktu w obłoki najpierw odbierając paczkę w punkcie G w punkcie Z pod paznokciem w telewizyjnym pilocie była raz sobie rozmowa w pocie czoła całe złoża elektryzują widownię na parterze gorzej z 1 piętrem jest daszek skaczę rozbijam się toczę rozmowę przekraczam granicę sam ze sobą się cackam po wieczność kocham rdzę naiwnie mięśnie brzucha całkowicie jak race po meczu wtedy zamawiam piwo więc jestem już na stronie sąsiada na wieki strzałka się zapala wcale nie jest zielona uprawnia do zniżki na grę w chińczyka do upadłego**poproszę inny zestaw *-+*pytań powiedzmy sobie jeszcze jedno spluwy oddajemy do szatni a szatnie oddajemy w dzierżawę pewien pan U. całowany przez zarazki ciemnych sfer obojczyk ma zwężony pada na ryj jak pralka kończy swój cykl ofiarowanie moje kończyny zgłoski przycięte jednością bardzo często wydaje mi się że podczas eksperymentów z fundamentami krzaki zwracają drobne do lasu który miesza beton z przepiórką aby zamek był jeszcze bardziej niż myślisz okazały- - - -III-NIESZCZĘŚLIWY- -IIII- -witaminy funkcje potrzeby w trzeciej potędze ja także wyję w nędzy przyznając sobie oskara i nobla za bycie zwykłym nikiem nikim i to parokrotnie weselmy się płaczę za jeden krzyż cały dzień wąski piła off trybunał aranżuje solidne rock sesje dla owdowiałych kwintetów piję rów pełny zerowej percepcji piję rów pełny zerowej percepcji piję rów pełny zerowej percepcji piję rów pełny zerowej percepcji piję rów pełny solonej percepcji pogardy na wylot jądra pogardy jelita w linie trzy myszy sezamki żal mi nieba mało go w twoim traktacie o losie nawróceni filmują skazani przez radę sześciu panów w skafandrach drożdże pojawiają się na moment są w białym surducie z anilany skurczony zatopiony ja bez okrętu mam temperaturę ciała wynoszącą trzy stopnie poniżej powyżej odseparować świat światem wacława co buduje pozytywne rowery do przesadzania wszystkiego proto malarka dżungla w dłoni wymarsz o drugiej trzydzieści w nocy---------] indie montany wizja negatywna wystawy demontowanej w prawdziwej nieskończoności potok kobiet w stawie krzyku brzydoty ustąpił miejsce frankiemu pelikanem kiedyś był woda kapała wtedy z kranu masa butów gleby na usłudze mafii znaków dzisiaj nagrał się na sekretarkę ...skorpion.rzeki rur taśmy kiedy[]żar domostwa na ekranie mocy ducha świętego albo śmiesznego pójdę do ludzi wyszeptać lodową litość na trampolinie wizji jestem starym samolotem ochraniam pogranicze dalekie drogi francuskiego klucza dzielą nas dzielą nam was miski mięsa głos zamilkł wypili nas tysiące razy około wyspy na kolanie kiedy nie wiem mercedes bogaty w tlenek ryżu wini sedes o wyczerpanie zapasów na seryjnej ziemi gdzie jest reszta ziarna z mołdawii oto mój rachunek pamiętam od powiedzmy zawsze stoję na balkoniku zawory są w porządku pada dyktator potem drugi zmieniam kasetę na hełmofon rumiany obecnie jesteśmy na początku drugiego aktu opera sucha przestaje po prostu istnieć jest to nieodwołalne jest w tym precyzja palę coś nie za bardzo pamiętam już co to pokarm poprzez oddech miniatura po fioletowej linii przychodzą na świat szkodzą sobie nawzajem różnie zarabiają lecz na lekcji wychowania fizycznego są sobie równi tymczasem negatywny poeta z nożem zamiast łokci jest gramem ołowiu na trudnych wakacjach wybrzeże znika a ja cały drutem powiązany zacząłem chodzić na balet regularnie jem brukselkę wiosłuję pomimo tego że nie ma ani wody ani brzegu jestem obiektem znikam rejteruję po twojej sukni zjeżdżam uciekam w sen po walce nie trafiam w dziurkę pokarm na talerzu jest dla mnie od rzeczy sprawdzam umocnienia pracuję nad humorem wykolejam się po naradzie a teraz przyszedł czas na rozkoszny brak działaniaxxxxxoddech zza ściany prawie rysujesz prawie całujesz nagle rodzisz bliźniaki potem stroisz z dźwięczności fortepian który po prostu mieszka w tobie skriabin w podartych skarpetach rycerzem jest marii panny oto dworcowa scena trochę w niej przemocy jest liryczna także nocą w przedostatni dzień powstania mocno stroboskopowe światła muza na całego dużo środków ogrom dymu wielu rannych trzech zabitych to tylko dane z naszego odcinka trąba daje sygnał wycofujemy się jeszcze bardziej w siebie po rotacji nadal ze mnie takie samo bydlę co kolczyki dla nich robią zwarcie niebo ucieka a w pewnym momencie ruszam gdziekolwiek otóż mylę się tak bezradnie wiele razy szukam pożywienia myszy są nasze nadziewane wspomnieniami prosta droga piękny odór gdziekolwiek pod ręką traktat o miłości wewnątrz czarnego budynku aż stracisz moc ale także przestaniesz się gniewać będąc pod ciśnieniem ciśnieniem chrabąszcz-sputnik na naszej twarzy plując na morze plując na morze wszyscy jesteśmy wielociałem raz grubi raz piegowaci na nizinie gdy obłędnie przekraczamy rubikon stajemy się owadożerni jak meksykańscy stolarze z rana kiedy długopis wystaje z odbytu a słowo kurwa oznacza kocham albo ręce do góry gacie w dół MCMXXXI czternasty wiek wydarzeń nad końcem nie ma już zapachów skończyły się staliśmy się znowu wolni niczym owies bez prądu i świata otoczenie zmienić dziś wypada znakomicie i lirycznie kroję swoje zdarzenia losy chodzenie po schodach spanie na nich zjeżdżanie z małpą masła o smaku ogórków ale nie tych zwykłych tylko przyspieszonych z wyścielonej atłasem sali na czterysta pięćdziesiąt trzy osoby płci równoległej do długiego boku za wiolonczelą słonie pozwalają na wszystko włoskie orzechy w wielu szafach schowane są tam trójkątne włócznie służą po prostu do zabicia czasu bądź co bądź nawał diamentowych spraw powoduje że ręce rosną nóg jest więcej słowa jakieś mniejsze jednak z cebulką być mogą tylko światło zgaszę bywam pudełkiem rzecz jasna pustym wybornie na światłach nie przepraszam mgła urwała wagon rozpaczy co spadł z torów generując moc wielu koni mechanicznych studium losu na wąskim przychylności siodełku gorzelnia w kuchni obrana ze skóry rozedrgana jak zatrute mydło wentylator tasiemcowy na pająki albo cykl myśli zabranych mamie by podarować je ojcu duchowemu co nierówno ma pod sufitem ale dobrze oświetlone wąsy nerki oraz grzebień czasem wydaje mi się że trzeba bardziej zabezpieczyć tyły a w klatkach trzymany zwierzęta x
pętelki wiatru anonimowe animowane jak nigdy i to w czasie gdy społeczeństwo nic sobie nie robi z tego że jest nieszczególnie a wieś oznacza zagubienie przy czym pustkowia już nie istnieją bo kiedyś obumarł sens ostatecznie by żyło się lepiej w nowych państwach pchają mi telefon komórkowy prosto w serce posłuchajcie ja go nie chcę ja go nie chcę punkty za czujność swoboda oczywiście przecież jesteś tylko wybitą zupą a proszek wylewa się z kciuków grzmi zegarek zegareczek protokół z rozmów przy stole z pięcioma niewiadomymi w kąpieli skakały skafandry skamandryci im jeszcze bliżej dziś do piekła niedowidzę
nie posadzę drzewa niedowidzę nie posadzę drzewa ani nie budowałem cytadeli także żaden ze mnie pilot tłumaczenia brak chociaż sądzę że elektrownia rozmazana/zjadłem 3 linijki tekstu popiłem krwią z jak zwykle nieszczęśliwej miłości/teraz się czołgam nie wstaję nie zwisam pomału domagała jędrzej bardzo mały od urodzenia pił dzisiaj a broń zwisała mu we wnętrzu strzał w kolano sądzę że literatura pływa sobie w basenie który ma karty głębinowe pozorów w samoobsługowym barze gwałtownym z nazwy albo przytułku albo i tu i tam wierzę że jestem bańka a nie że w niej jestem i te twoje buty ognioodporne jak przyczepy uranu zobaczyć-umrzeć oto anioł albo rytm od dwóch chwil pracuję dla magazynu ofiar obsługuję karawan śmierć jest blisko dyrektor umiera nareszcie się wyburza salicylowy spirytus po głęboką noc wibruję życie wiodę dostatnie schodźcie do schronu dziś bombardowanie będzie solidnie ludowa erotyka nie mam głowy się ucięła na niebiesko spirala czubate miejsca z tyłu głowy otóż toscania nigdzie nie leży zwisa zasysa ludzie ptaki koszule a co pozostaje na wierzchu pragnienie pragnienie całuję wujcia w stopy bo jak mówi pan policjant pałka jest tylko jedna nie ma też dna bryła brązowa staje się kłótnią kochanków dzwoni telefon ksiądz po kolędzie w wersji dla wegan i to koniecznie las jest dynamiczny pora kończyć powoli zerwać powłokę smutne rozdania religia porównujących wartości już jest szósta albo siódma jestem spalony stary lewy na zawiasach smarki mądrością iskrzą budują to coś między nami co sprawia że się rozumiemy jak nigdy ty i ja brat i brat wiatr szpulowiec słabe plany już się wypisałem chemiczna kolekcja ból nogi stany zmowy hałasu plac za domem krążenie powoli cały siwy niczym kropla co po prostu niezaistniała

ps.już minęło tyle czasu zwykłość drgania na najmniejszych częstotliwościach.mieszam się w słoikach kiszę jak dobre kimchi jednak smakuję znacznie gorzej bo awarią napływ krwi do prącia



foto: Dariusz Garczyk

credits

released July 11, 2023

tags

about

uroruro Poznań, Poland

ala ra fo ra ba
ala ra fo ra ba
ala ro fa ra ba
ala ra fo ra ba
ala ra fe ra ba

ala ra fo ra ba
ala ra fo ra ba
aly ra fo ra ba
ala ra fo ra ba
ala ra fo ru ba

contact / help

Contact uroruro

Streaming and
Download help

Report this album or account

If you like uroruro, you may also like: